Andamany sa bezkonkurencyjne, dla mnie to najpiekniejsze miejsce jakie widzialem.
Mielismy 2 tygodniowe wczasy na Havelock Island, totalne lenistwo i robienie tak malo jak to tylko mozliwe.
Pobudka, banana pancake na sniadanie, lezenie na plazy, w miedzyczasie obiad ( jesli chcialo nam sie isc do knajpy) a wieczorem swieza rybka na kolacje. Zyc nie umierac.
Havelock to przepiekna wyspa, plaza nr7 wedlug The Times to jedna z najpiekniejszych w Azji. Ogromna, bialy piasek i krysztalowa woda a w tle dzungla.
Pare dni przed naszym wyjazdem pojawil sie tu Johny Deep i Russel Crowe z ekipa filmowa.
Po powrocie do Port Blair postanowlilismy sprobowac zobaczyc ludzi z plemienia Jarawa ( pozostalo tylko 100 osob). Jedyna szansa to wybrac sie w 10 godzinna podroz rozpadajacym sie autobusem na polnoc, w kierunku North Andaman na przyklad do Diglipur.
Pewien odcinek trasy prowadzi przez srodek rezerwatu Jarawa i jesli ma sie duzo szczescia to mozna ich czasem zobaczyc.
Ruszylismy o 5 rano z Port Blair. Bylo ostro, autobus bez amortyzacji, dziurawe drogi i hinduskie "hity" na pelen regulator.
Okolo 10 zatrzymujemy sie przed wjazdem do rezerwatu. Trzeba czekac poniewaz pojazdy moga sie tam poruszac tylko w konwojach pod eskorta, ruszajacych z check-pointu o pelnych godzinach.
Wewnatrz rezerwatu nie wolno sie zatrzymywac.
No i chyba znow mielismy szczescie bo WIDZIELISMY ICH ! Zupelnie czarni, nadzy ludzie, ubrani tylko w pomaranczowo-czerwone sznurki zawiazane wokol pasa. Stali przy drodze i przygladalki sie nam ze zdziwieniem tak samo jak my im. Nie wolno robic zdjec i nawiazywac kontaktu z nimi, i dobrze.
W Diglipur spedzilismy kilka dni, odwiedzilismy Smith&Ross Island. Poza nami byla tam tylko para Japonczykow ( koles podrozowal z reklamowka i laptopem ?!?), dwoch gejow z Australii i trzech podstarzalych Szwedow. Tyl turystow i wszyscy walnieci na swoj sposob hehe! Bylo wesolo, jak zawsze ;)
Teraz jestesmy spowrotem w Port Blair i odwiedzamy okoliczne wysepki, dzis byla Ross Island, rewelacja ! Ruiny "zjadane" przez drzewa. Znow robie za duzo zdjec i nie mam czasu na ich obrabianie.
Mam za soba wizyte w indyjskim szpitalu i musze powiedziec ze jestem pod wrazeniem.
W Port blair chyba wszyscy zdrowi bo spotkalem tam doslownie kilka osob. Doktor przyjal mnie natychmiast, rzucil okiem na moj rozwalony paluch i wypisal recepte. W tym samym budynku odebralem wszystkie leki za darmo.
w sumie bylem tam 5 minut, co jak na indyjskie standardy, gdzie wszystko ciagnie sie godzinami, bylo naprawdew niezwykle ;) Cale szczescie moge nadal plywac bo jutro znow jedziemy na rafe. Niestety moj nikon nie chce robic zdjec pod woda a tam takie cuda :(
Nie mam sily dalej pisac, zbyt goraco.
Thursday, February 02, 2006
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment