Wednesday, May 31, 2006

Pekin



















Tuesday, May 30, 2006

teraz wiem dlaczego tam wszyscy byli uśmiechnięci
tam ciągle świeci słońce

dobrze że tu jest dobra muzyka, nowa płyta Davida Gilmoura
w sam raz na taką pogodę

Sunday, May 28, 2006

Wielki Mur













Pierwsze odcinki muru zaczęły powstawać około VI wieku p.n.e. jednak akcję budowania muru jako jednolitej struktury rozpoczął pierwszy cesarz Chin Qin Shi Huang Di w III wieku p.n.e.. Oblicza się, że w budowę muru zaangażowanych było aż 3,5 mln osób, czyli 70 % ludności ówczesnych Chin. Praca ponad siły zbierała straszliwe żniwo, przy pracach zmarło ponad 1 mln ludzi. Ucisk spowodowany tą pracą przy tej gigantycznej budowli spowodował, że rok po śmierci cesarza, w 209 roku p.n.e. chłopi wzniecili powstanie i dynastia Qin upadła. Później jego budowę na zmianę porzucano na całe stulecia, a następnie z małym skutkiem próbowano ponownie podejmować budowe, jednak Mur za dynastii Qin, nie został nigdy ukończony.

Znaną do dziś postać mur uzyskał dopiero za dynastii Ming (1368), w XII wieku. Dynastia ta odczuwając duży nacisk ludów Mongolskich, postanowiła zbudować, w oparciu o wciąż istniejące fragmenty starożytnego muru, ciągły system fortyfikacji - od granic Korei aż po pustynię Gobi. System ten składał się nie tylko z samego muru, ale także z przylegających do niego osad nadgranicznych, faktorii handlowych, oraz szerokiego na blisko 1 km, pasa "spalonej" ziemi.

Oprócz bezpośredniej ochrony przed najazdami ludów z Wielkiego Stepu mur miał duże znaczenie handlowe, ochraniając na całej swojej długości chińską część Jedwabnego Szlaku.

Mur, nawet w czasach swojej świetności, nie spełniał nigdy roli fortyfikacji zdolnej przeciwstawić się długiemu oblężeniu przez silną armię. Jak powiedzial Dzingis Khan: "siła muru zależy od odwagi ludzi, którzy go bronią". Stanowił jednak dość skuteczną zaporę przed nieskoordynowanymi atakami małych ord, zapewniając względny spokój na terenach przygranicznych i umożliwiając prowadzenie handlu wzdłuż Jedwabnego Szlaku. W sytuacji zmasowanego ataku zorganizowanej armii, mur był niemal całkowicie bezużyteczny i mógł co najwyżej spełniać rolę systemu wczesnego ostrzegania.

W jego historii mur był wielokrotnie skutecznie forsowany przez ludy z Wielkiego Stepu (Hunów, Turków i Mongołów). W końcu po pokonaniu w XVII wieku dynastii Ming przez Mandżurów, mur znalazł się wewnątrz państwa Nurhaciego i jego następców. W efekcie stracił jakiekolwiek znaczenie strategiczne.

Mur chiński jest największą budowlą tego typu na świecie. Wbrew miejskim legendom, Mur chiński nie jest widoczny "gołym okiem" z odległego kosmosu (już choćby z księżyca), natomiast z niskiej orbity okołoziemskiej widocznych jest też wiele innych budowli, np: autostrady.

Najlepiej odrestaurowany, przez co najpopularniejszy wsrod turystow odcinek muru znajduje się w Badaling. My wybraliśmy się na tzw "dziki mur" gdzie większość budowli nie była naprawiana od wielu lat. Podczas 10 km "spaceru" przekonalismy sie ze mur jest naprawde WIELKI i ze budowa czegos takiego w takim miejscu to byl naprawde
szalony pomysl!


Żółta linia to granica Chińsko-Mongolska, czerwona to Wielki Mur

Friday, May 26, 2006

home, sweet home

Wiosna w Krakowie.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Po 6 dniach od wyjazdu z Ulan Bator, wczoraj o 21.15 wysiadłem z pociągu relacji Terespol-Kraków Główny.
W domu zjadłem dobre polskie jedzenie i napiłem się dobrego polskiego piwa (jeszcze zdążyłem przed wprowadzeniem prohibicji z okazji wizyty niemieckiego Papapieża, alleluja!).
Narazie przyzwyczajam sie do bycia w jednym miejscu ;)

Niedlugo pojawi sie tutaj opis podrozy Koleja Transsyberyjska do Moskwy oraz zdjecia z Pekinu, Ulan Bator, Moskwy i inne wiec zapraszam.

Thursday, May 18, 2006

Ulan Batror - Mongolia

Jestesmy w Ulan Bator.
Wczoraj padal tutaj snieg i ludzie smieja sie kiedy widza ze chodze po miescie w krotkich spodniach, ale innych juz nie mam.
Wielka szkoda ze nie mozemy tu zostac i jechac na Pustynie Gobi.
Nie zmienilo sie wiele od czasu kiedy bylem tu 4 lata tamu. Mongolowie tak samo przyjazni i serdeczni jak wtedy. W pociagu poczestowali wodka, nakarmili, w Ulan Bator pomogli kupic bilety na Kolej Transsyberyjska a potem zabrali nas na wycieczke po miescie i zaprosili na obiad ;)
Mongolowie luba Polakow i kiedy slysza ze rozmawiamy po polsku zawsze chca z nami pogadac. Wczoraj w sklepie poznalismy zone pana, ktory pracowal w Ambasadzie Mongolii w Warszawie w latach osiemdziesiatych.

Monday, May 15, 2006

Pekin da sie lubiec, chinczycy takze. Bardzo lubie z nimi rozmawiac, oni po chinsku, ja po polsku ;)
Mieszkamy blisko marketu na ktorym sprzedaja "chinska tanioche" (skarpetki uciskowe takze hehe). Bardzo ciekawe sa stoiska z jedzeniem, np. nalesniki z jajkiem i parowka, kurze lapki, grilowane zaby, kurczaczki wyciagniete z jajka zanim zdazyly sie wykluc i nasze ulubione kalamarnice z grilla, znakomite !
Wszystko jest tutaj ogromne. Ulice, place, budynki, dworce kolejowe.
Wielki Mur tez robi wielkie wrazenie.
Dzis spedzilismy 7 godzin zwiedzajac Palac Letni. Jutro zdazymy jeszcze zobaczyc Zakazane Miasto i zjezdzamy, niestety...

Wykombinowalismy droge powrotu. Jutro wyjezdzamy do Mongolii, w czwartek w poludnie powinnismy byc w Ulan Bator. Podobno w piatek jest pociag do Moskwy, mamy nadzieje go zlapac. Dostalismy wize do Mongolii tylko na 3 dni, wiec jesli sie nie uda to jestesmy ugotowani.

Zdjecia z Chin wystawie chyba dopiero po powrocie (albo z mongolskiego wiezienia). Nie ma juz teraz czasu ani pieniedzy na Internet. Od paru dni zywimy sie tylko "zupkami chinskimi", tymi z torebki nie z resteuracji ;)

Nie moge sie przyzwyczaic do mysli ze juz wracamy, ze to narazie koniec podrozy.
To pol roku zlecialo za szybko.
Ale jest juz kolejny plan wiec bedzie dobrze... :)

Saturday, May 13, 2006

Pekin

Chiny to ciezka sprawa, trudno tu podrozowac bo praktycznie nikt nie mowi po angielsku a wszystkie napisy w kalamburach. Stracilismy dzis pol dni abu dowiedziec sie gdzie i jak kupic bilety na pociag.
Pekin wyglada jak wielki plac budowy, wszedzie cos burza i buduja. Wszystko to w zwiazku z olimpiada w 2008 roku.
Chinczycy nie usmiechaja sie wcale w przeciwienstwie do Vietnamczykow na przyklad.
Unikaja takze kontaktu wzrokowego.
Pieniadze sie koncza wiec oszczedzamy juz jak mozemy i kombinujemy jak najtaniej dojechac do domu. Napewno koleja transsyberyjska ale jeszcze nie wiadomo ktoredy taniej, wszystko komplikuja koszty wiz.
Wczoraj bylismy na placu Tienanmen. Przewodniczacy Mao nadal groznie spoglada z gory, tlumy turystow robia sobie z nim zdjecie a sprzedawcy pamiatek probuja im wciskac Czerwona Ksiazeczke za 10$.

Tuesday, May 09, 2006

Ostatnia noc w Vietnamie, jutro Chiny ;)

Kilka obrazkow z naszej expresowej podrozy po tym kraju.





Uliczni sprzedawcy, czasami bardzo uciazliwi ale nie denerwuja tak bardzo jak w Indiach. Mozna kupic na przyklad grajaca zapalniczke z wizerunkiem Osamy Bin Ladena i samolotu wbijajacego sie w wieze WTC. Bardzo popularne sa takze "pirackie" ksiazki, najnowsze bestsellery mozna kupic za kilka dolarow.



































Hanoi




Muzeum Amerykanskich Zbrodni Wojennych w Sajgonie







ten aparat uratowal zycie japonskego fotografa




uliczna piwiarnia, 8 szklanek piwa za dolara na krzeselkach z przedszkola, tak spedzilismy wiekszosc czasu w Hanoi ;)




do dzis nie wiemy czy to byla zupa z psa... ?


obrazek zrobiony ze skorupek jajka, wykonanie jednego zajmuje okolo 3 miesiace


Sunday, May 07, 2006

Hanoi

Stolica Vietnamu.
Przelecielismy jak blyskawica z poludnia na polnoc.
Sajgon-Na Thrang-Hoi An-Hue-Hanoi.
Noce w autobusach, w dzien zwiedzanie na tyle na ile sily i brak snu pozwalaly.
Vietnamczycy usmiechnieci i pomocni.
Dzis na markecie widzielismy pieczone psy.
Czekamy na wize do Chin, jesli starczy kasy to spedzimy jeszcze kilka dni w Pekinie ;)
Jakos nie dociera do mnie ze powoli zbliza sie koniec.

Wednesday, May 03, 2006

Vietnam - HoChiMinh City (Saigon)

W telegraficznym skrocie:
-Vietnam to nastepne zaskoczenie, pozytywne oczywiscie, znow przekonalem sie jak malo wiem o swiecie kiedy skonfrontowalem wyobrazenia z rzeczywistoscia;
-jestesmy w Sajgonie, 8 milionowe miasto w ktorym chyba kazdy ma motocykl (albo nawet dwa), trudno uwiezyc ze jeszcze 30 lat temu miasto lezalo w gruzach, teraz to nowoczesna metropolia, jesli porownac to nasza Warszafka to prowincja ;
-odwiedzilismy Muzeum Amerykanskich Zbrodni Wojennych ktore zostalo przemianowane na Muzeum "pamiatek" wojennych poniewaz amerykanie czuli sie urazeni, bez komentarza...
-liczylismy, mierzylismy, kombinowalismy i okazalo sie ze powoli musimy kierowac sie w strone domu, po szesciu miesiacach w drodze niestety zaczyna sie powrot :(

Monday, May 01, 2006

Myslalem ze po pol roku podrozowania i ogladania roznych cudow, juz nic mnie nie zadziwi. Jednak kiedy zobaczylem swiatynie kompleksu Angkor Wat szczeka opadla mi na ziemie. 3 dni jezdzilismy na rowerach po okolicy ale i tak nie zdazylismy zobaczyc wszystkiego.
Najwieksze wrazenie zrobil na mnie Bayon. Z daleka nie wyglada ciekawie, ale kiedy wejdziesz do srodka... 216 ogromnych twarzy Buddy patrzy na ciebie. Magiczne miejsce.
Rownie ciekawa jest swiatynia Ta Prohm, powoli "zjadana" przez dzungle.




Bayon


Angkor Wat