Spedzilismy troche czasu w Hampi,nawet calkiem sporo. Tomek wyslal paczke z dyskiem ktory zostawilem na Goa i tu wlasnie mialem ja odebrac. Paczka doszla po 8 dniach. Calkiem niezle jak na Indyjska poczte, jednak momentami obawialem sie ze wogole nie dojdzie.
Teraz za to dla odmiany malpy ukradly mi torbe na aparat.
Hampi to rewelacyjne miejsce, ruiny swiatyn, gory, plantacje ryzu i bananow, palmy, malpy i slonie. Dla mnie numer 2 na liscie the best of India, zaraz po Andamanach. Jest to oczywiscie kolejne swiete miasto gdzie mieso i alkohol sa zakazane, za to kazdy kierowca rikszy probuje sprzedac Ci lokalne narkotyki. Piwo w knajpce tez mozna kupic ale musisz je trzymac pod stolem ;)
Panuje tu swietny klimat zeby troche posiedziec, 3-4 dni potrzeba zeby zwiedzic wszystkie atrakcje, potem mozna zajmowac sie "nic nierobieniem", ogladaniem zachodow slonca ze szczytu gory, przesiadywaniem w ruinach swiatyn, czytaniem ksiazek, spaniem, jedzeniem itp
W Hampi przekonalismy sie jak turystyka i pieniadza potrafia zepsuc ludzi. Kiedys wybralismy sie do sasiedniej wioski gdzie turysci raczej nie zagladaja. Tu nikt nie probowal nas oszukac podczas zakupow, nikt nie krzyczal za nami "give me 5 rupi"... za to wszyscy chcieli sie przywitac i uscisnac dlon.
Indie zaskakuja kazdego dnia. Wczoraj spotkalem zebraka ktory oddal mi swoje pieniadze.
Dzisiaj jestesmy znow Bangalore, jutro Mysore a potem kierujemy sie w strone Kerali.
W Indiach mozemy byc do 26 marca czyli jeszcze miesiac. Narazie nie ma planu co dalej. Mozliwe ze bedzie Nepal i Tybet, druga opcja to Birma, Tajlandia, Wietnam i powrot przez Chiny i Rosje. Wszystko zalezy od tego ile bedzie kosztowalo dostanie sie do Birmy, okaze sie jak bedziemy w Kalkucie.
W glowie pojawiaja sie tez pomysly na inne wyprawy. Kurs hiszpanskiego w Gwatemali i podroz przez Ameryke srodkowa i poludniowa. Zakup rikszy i przejazd dookola Indii a potem do Europy. Japonia, Korea poludniowa. Indie polnocne ktorych juz teraz nie zdzaymy zobaczyc. Zobaczymy, narazie pokrecimy sie jeszcze troche tutaj ;)
Wiem napewno ze trzeba bedzie sie uczyc jak najwiecej jezykow. Czasami czlowiekowi glupio i wstyd kiedy nie potrafi sie dogadac. Narazie czytam ksiazki po angielsku i to troche pomaga.
Zdjecia moga miec skopane kolory, niestety trudno tu znalezc kafejke z monitorem ktory mozna dobrze ustawic. Dziwne to troche bo Bangalore to "dolina krzemowa" Indii.
w jednej z komnat w swiatyni Shivy jest maly otwor w scianie przez ktory wpada swiatlo, jesli spojrzysz na przeciwlegla sciane na ktora ono pada, zobaczysz taki obraz, to podstawa dzialania aparatu fotograficznego
wiecej zdjec w albumie Hampi, zapraszam
Saturday, February 25, 2006
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment