"Dawniej, kiedy ludzie wędrowali przez świat pieszo, jechali na wierzchowcach albo płynęli statkami, podróż przyzwyczajała ich do zmiany. Obrazy ziemi przesuwały się przed ich oczmi wolno, scena świata obracała się ledwie-ledwie. Podróż trwała tygodniami, miesiącami.
Człowiek miał czas żeby zżyć się z innym otoczeniem, z nowym krajobrazem. Klimat też się zmieniał etapami, stopniowo. Nim podróżnik dotarł z chłodnej Europy do rozpalonego równika, miał już za sobą przyjemne ciepło Las Palmas, upały El-Mahary i piekło Zielonego przylądka.
Dzisiaj nic nie zostało z tych gradacji! Samolot gwałtownie wyrywa nas ze śniegu i mrozu i jeszcze tego samego dnia rzuca w rozpaloną otchłań tropiku. Nagle, ledwie przetarliśy oczy, jesteśmy wewnątrz..."
R.Kapuściński - "Heban"
Dlatego wydaje mi się, że lecąc samolotem w odległe miejsca dużo tracimy. Gubimy to wszystko co jest po drodze, co może być równie ciekawe jak cel naszej podróży Jeśli tylko jest na to czas to jednak lepiej podróżować lądem. Napewno bywa trudniej, ale jest zdecydowanie ciekawiej, a przy okazji uniknemy "szoku kulturowego" ( temperaturowego także ;) .
Tak więc jutro zaczyna się to, na co czekałem i planowałem tyle lat ;)
Podróż południową dorogą lądową do Indii, przez Turcję, Iran i Pakistan.
Ciąg dalszy nastąpi, narazie nie wiem jak opisać co teraz czuję, sprubuję sie spakować ;)
Saturday, October 29, 2005
Już niedługo w drogę.
Subscribe to:
Posts (Atom)