Sunday, November 20, 2005

Tabriz - Teheran - Kashan

10 dni w Tabriz, miasto nie jest specjalnie atrakcyjnie turystycznie, ale poznalismy tu tylu wspanialych ludzi ze szkoda wyjezdzac. Zmienilismy plan i zamiast do Kurdystanu jedziemy do Quazvin zobaczyc ruiny zamku. Wieczorem ladujemy sie do autobusu i za niecale 3 $ od lebka jedziemy dalej. Na miejscu mamy byc ok 7 rano.
W autobusie jak zwykle Iranskie filmy.
Ok 4.30 zatrzymujemy sie "w burakach", czesc osob wysiada a my z nimi bo to podobno Quazvin. Autobus nie wjezdza do centrum wiec musimy wziasc taxi do hotelu. Nauczeni doswiadczeniem z gory ustalamy cene na 20 000 riali ( i tak przeplacamy, ale nie chce nam sie tutaj targowac, srodek nocy, nie wiadom gdzie jestesmy). Po dlugich poszukiwaniach kierowca znajduje nasz hotel, wysiadamy, placimy za kurs a on zyczy sobie 40 000 riali, twierdzi ze ustalalismy 20 000 od osoby ! Po malej awanturze mowie cwaniakowi ze jesli chce to jedziemy na policje aby rozwiklala problem. Jak za dotknieciem magicznej rozdzki kierowca nagle znika hehe ;)
Hotel jest zamkniety wiec idziemy na "bus terminal" sprawdzic jak mozemy dostac sie w okolice zamku. Okazuje sie ze pierwszy bus jest za 6 godzin ;(
Szybka narada... i juz siedzimy w rozlatujacym sie autobusie, odpuszczamy sobie zamek, jedzimy do Teheranu.
Ok 8 rano jestesmy na jednym z terminali w stolicy. Chcemy kupic od razu bilety na wyjazd wieczorem do Kashan ale autobusy w tamtym kierunku wyjezdzaja z innego dworca.
Swiat jest maly ;) spotykamy znajomego z kurdyjskiego wesela w Tabriz. Pokazuje nam jak dojechac na wlasciwy dworzec. Kupujemy bilety i wsiadamy do autobusu ( bilety na komunikacje miejska sa bajecznie tanie, za 1 $ jedziesz 90 razy ). Jedzimy ok pol godziny podziwiajac Teheran przez okno, w miedzyczasie przesiadka, mielismy wypade, ktos wjechal w nasz autobus ( czym wcale nie bylismy zaskoczeni, nie sposob opisac tego co tu sie dzieje na drogach). Na dworcu spotykamy pare z Czech ktora poznalismy juz w Tabriz w biurze naszego przyjaciela, swiat jest coraz mniejszy. Oni tez jada do Kashan wiec pewnie znow sie spotkamy.
Kupujemy bilety na 17.00, ladujemy plecaki do przechowalni i idziemy zwiedzac.
Wsiadamy do metra i po chwili jestesmy w centrum Teheranu. Asia mowi ze czytala ze Teheran to najbardziej zanieczyszczone miasto na swiecie, niestety to prawda, smog jest ogromny i ciezko oddychac. Ruch uliczny jest ogromny, trudno sie dziwic kiedy za 1 $ mozesz kupic 60 litrow ropy ! Odwiedzamy bazar, spacerujemy po parku, zagladamy do piekarni gdzie dostajemy cieplutki chlebek gratis tylko za to ze zrobilem panom fotke ;) Miasto nie robi na nas specjalnego wrazenia. Duze, glosne i brudne, jak to zwykle stolica. Jest duzo zdjec ale za wolny komputer aby wyslac, moze pojutrze.
Wracamy na dworzec, czekamy, mija 17ta a autobusu nie ma. Ide zapytac co jest grane, okazuje sie ze dzis jednak autobus nie pojedzie hehe dalczego ??? niewiadomo ...
Kupujemy bilet u innego przewoznika i po "przygodach" wsiadamy do innego autobusu.
O 20 jestesmy w Kashan, w hotelu "z prysznicem" ( pierwszy w ktorym pytalismy nie mial takich luksusow ;) znow spotykamy Czechow. Spacerujemy jeszcze troche po miescie w poszukiwaniu herbatki, ale jest juz pozno , wszystko zamkniete wiec wracamy do naszego pokoiku bez okien.
Rano budza nas spiewy pana Aliego, wlasciciela ;)
Idziemy na bazar, wchodzimy na herbatke, wlasciciel opowiada ze kiedys byla to laznia, teraz przerobiona na tea house. Pijemy czaj, podziwiamy wnetrze, wchodza koleini goscie, patrzymy na nich, oni na nas , przeciez my sie znamy ! To rodzian francuzow, tata, mama i pieciu synow, podrozuja wlasnym camperem dookola swiata !!! Poznalismy sie w Tabriz, oczywiscie w biurze Nassera ;) Reszte dnia spedzamy razem zwiedzajac dach bazaru ( niesamowite widoki, beda na fotkach ) i spacerujac po miescie. Kashan to mala miescinka ale jest tu sympatycznie. Atrakcja jest wioska Abyaneh wpisana na liste UNESCO, polozona 80 km stad. Nie mielismy jak z Asia tam dojechac i chcielismy jutro jechac dalej do Esfahan ale rodzinka zaproponowala ze zabierze nas ze soba do Abyaneh a potem pojedziemy razem do Esfahan ;)
Tak wiec ciagle przygody i zmiany planow, wspaniali ludzie, piekne miejsca. Jest dobrze.
Jutro 3 tyg w drodze a my czujemy jak bysmy jezdzili juz kilka miesiecy.
Dziekujemy za ponad 1000 wejsc na nasza strone
Niestety nie odbieramy i nie piszemy smsow, brak roamingu, dziekujemy ci orange ;)

1 comment:

Anonymous said...

No stary ładnie się bujasz. Jutro ( bo dziś wtorek ) HELLOWEEN w Krakowie pojutrze w W-wie. Oj będzie się działo. Ale z tego co czytam - to Ty już nie pamietasz co to dobra muzyka. Człowiek zmiennym jest i na starośc słucha jakiś arabskich bzdetów i popija herbatką. Gdzie Twój Metalowy-duch ???? Dziwie się , że wybrałeś najgorszego operatora w kraju do swojej komóry.
jakby nie było , grunt , żeby było miło.
Na koniec - Stay Heavy & Follow for Pumpkin \m/

"Eagle Fly Free" - jak śpiewa HELLOWEEN