W "brajton" po staremu. Morze, plaza z kamieniami, molo z wesolym miasteczkiem i drugie spalone ktore wyglada wiele ciekawiej, setki szurnietych ludzi w dziwnych strojach, rozwrzeszczane angielskie panienki i wypacykowani kolesie lazacy od klubu do klubu. Generalnie wesola i wakacyjno-imprezowa atmosfera, tylko pogoda bardzo angielska, dwa dni slonce a potem dwa dni chmury, zimno, wieje i tak na zmiane.
Pierwszy tydzien pracy "w reklamie" za mna. W firmie bardzo mile powiatanie.Dostalem Forda Transita, nowe drabiny i znow jezdze i rozklejam plakaty. W lecie jest to bardzo przyjemna praca, ruch, swieze powietrze i duzo podrozowania po okolicy.
Na zime trzeba bedzie znalezc sobie cos innego.
Narazie nie jest latwo z praca, do Anglii przyjechalo chyba polowe europy wschodniej. My, Polacy mamy juz tutaj swoj sklep i swoja knajpe ;)
Podobna sprawa z mieszkaniami, ciezko znalezc cos za rozsadna cene.
Nam sie udalo. Trafilismy fajne dwu pokojowe mieszkanko w centrum miasta.
Wczoraj byla przeprowadzka, teraz malujemy i "sie urzadzamy".
Sunday, July 09, 2006
Back in Brighton
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
3 comments:
"MY" to znaczy kto ???
To dobry pomysł by kontynuowac ten dziennik podrózy - teraz to juz chyba bloga. Tytuł nadal jest aktualny - a przynajmniej mam nadzieje, ze bedzie. Podroznicza część była świetna - a obrazki z Indii sprawialy ze skrecalem sie z zazdrosci. Teraz czas na Anglie. :)
Zapomnialem podpisu: hansgrubber
Post a Comment